... milczysz ... a milczenie to taki śpiew co rozrywa jaźń od środka ... cisza ... nic tylko cisza do okola ... cisza to taki śpiew co opisuje Twoje milczenie ... słońce zaszło, za zielone góry zaszło słońce ... nie ma Cię ... jak Cię nie ma to taki obraz co oczy przepala jak światło o sile skupionej w soczewce ... a ciemność to obraz co ukazał twoje zniknięcie ... głucho i ciemno ... ale ja nie jestem przecież głuchy ani ociemniały, bo ta cisza co jest mnie niszczy i ciemność przeraża ale co to? skąd? jak?!
ten miecz jak włos niepozorny i jak wiosna pewny i jak dłoń przyjazna jak matki dłoń ciepły ... dotyka mnie ale nie rani ... o i drugi! taki sam, brat bliźniak tego pierwszego i też go czuję i jest już kilka jak ciężka jazda husarska pojawiają się ich setki i jak jazda przez linie wroga tak one przez horyzont, przedzierają się nieprzerwanie skutecznie ... i szarość nastała a ciszy już nie ma bo słyszę jak kropelki opadają z traw ... jak toczą się po liściach ... jak bombardują matkę ziemię ... oślepia mnie to upadam ... i, ale się wcale nie podnoszę ... nie zmącę tej równowagi by nie spłoszyć kolorów ... bo te zaczynają powstawać rodzić się z szarości ... wychodzą pomału jak przedszkolaki na przedstawieniu w dniu babci, w obawie czy to na pewno ich kolej ... kolory rozglądają się by zająć właściwe miejsce ... najpierw niebieski siada na niebie i chabrze ... później zielony ... mości miejsce na trawie i liściach ... potem czerwony na maki i z czarnym szukają biedronek ... żółty to kaczeńce i mlecze ... biały to bez ... nie wstaję leżę cichutko pośród tej porannej genesis świata ... ale cóż to ... nie to nie może być ... kto śmie płoszyć kolory ... ale cóż to ... one nie uciekają i jest ich nowa fala i więcej i więcej ... wstaję zrywam się miotam ... biegnę do tej tęczy na ziemskim padole bo to cud ... nic nie widzę zalewa mnie ogrom ... biegnę przedzieram się biję upadam ... podnoszę się ... krzyczę ... przedzieram się i upadam ... pędzę na złamanie karku w bezkres tęczowy ... to cud ... nagle słabnę opadam ... kolory się rozstępują ... padam na kolana ... podnoszę wzrok i widzę cud ... siedzisz Ty ... w błękitnej sukni ... pleciesz warkocz ... spokojnie jakby wiosna co idzie powoli ... jesteś Ty jesteś ... płaczę ... krople słonej wody opadają na matkę ... słyszysz to ... widzisz mnie ... wyciągasz dłoń co jak miecz ciepła ...
... TO CUD ...
Tekst napisany 10/06/06 o godzinie 00:20 GMT
Tekst napisany 10/06/06 o godzinie 00:20 GMT